piątek, 29 stycznia 2016

Rodzinka się powiększa!

Od tego tygodnia mamy kolejnych dwoch adminów! Dołączyli do.nas Jakub Szlendak i Blonda OC (nie chce ujawnić  swojego prawdziwego imienia). W związku z tym nastąpi zmiana podziału obowiązków. Szczegołowe informacje otrzymacie w prywatnych wiadomosciach mailowych (Gmail). A tym czasem powiedzcie nam coś o sobie
Pozdrawiam
Główny Administrator

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Komentarze

Kochani,
Jeśli chodzi o długość komentarza, wolę, kiedy są one dłuższe i kiedy jest w nich jasno napisane co wam się podoba, a co woleli byście zmienić. Już nie chodzi mi o samą ilość zdań, ale ich złożoność. Kiedy ktoś napisze np.
Ten rozdział był super. Naprawdę mi się podobało. :),
to ja czuję się zbyty takim komentarzem, i traktuje to jakby ta osoba napisała ten komentarz z przymusu i najprawdopodobniej w ogóle nie czytała postu, a jak ktoś napisze:
Ogólnie rozdział był naprawdę świetny. Podobała mi się ta akcja, w której bohater X wrzeszczy tego gościa z telemarketingu. To mnie dosłownie zwaliło z krzesła. Akcja twojego opowiadania jest bardzo dynamiczna, co tylko zachęca czytelnika do dalszego czytania. Bardzo dobrze, że zastosowałeś się do zaleceń w komentarzach i skróciłeś dialogi, dałeś więcej opisów sytuacji. To trochę wydłużyło rozdział, i przyjemniej się go czyta. Natomiast nie podobało mi się, że pominąłeś wątek bohatera Y. Szkoda, jego postać pewnie dużo by zmieniła w losach pozostałych. Denerwuje mnie, że używasz tylu wulgaryzmów. Język polski jest przecież pełen tylu innych, znacznie mniej rażących określeń. Z mojej strony to tyle. Mam nadzieję, że zastosujesz się do naszych zaleceń i zmienisz niektóre rzeczy. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Pozdrawiam:
XYZ
Taki komentarz znacznie bardziej by mnie usatysfakcjonował. Po jego przeczytaniu wiem, że czytelnik przeczytał opowiadanie, co mu się podobało, a co nie. Takie komentarze dają mi zapał do pisania, i wiem ze ktoś tam po drugiej stronie czeka na dalszy ciąg historii.

Tak w skrócie, chodzi o to aby w komentarzach były pełne zdania. Napisanie co się podoba w danym rozdziale i jakieś chociażby krótkie wyjaśnienie dlaczego, a jest to potrzebne aby wiedzieć o czym warto pisać, a o czym nie za bardzo.

Rozdział 11

Rozdział 11
Zaklęcie prawdy

- Wejdźcie. Czekałam na was. Znam sprawę waszego przyjaciela. Istotnie zniszczył waszą planetę i usunął z niej waszych rodziców, ale ich nie zabił. Tak wasi rodzice żyją, ale niestety nie wiem, gdzie oni są. Ich płomienie magii nadal płoną, ale jeśli się nie pospieszymy zgasną raz na zawsze. Ich magia zniknie z powierzchni tego świata.
- Czy to znaczy, że jest jeszcze szansa na uratowanie mojego wuja? - zapytał Cornelio z nowa nadzieją w głosie.
- Nasi rodzice to twoje wujostwo? - zapytałem zdziwiony.
- Tak Nasi ojcowie to bracia.- oznajmił.
- To dlaczego zniszczyłeś nasz dom ? Chciałeś zabić naszych rodziców? Nic do siebie nie pasuje. Myślałem że ich kochałeś.- zapytałem.
- Bo tak było. Już wam opowiadałem o tym, że coś albo raczej ktoś mną zawładnął. To było okropne. Ta siła zmuszała mnie do niszczenia wszystkiego i zabijania każdego kto wejdzie mi w drogę. W pewnym momencie dotarłem do bram pałacu. W głębi duszy wiedziałem, że muszę wyrwać się spod tej władzy . Pokonałem strażników i tu o dziwo nie zabiłem, lecz zamroziłem . Wdarłem się do sali tronowej. Wasi rodzice spojrzeli na mnie bardzo zdziwieni zdołali wypowiedzieć wtedy tyko moje imię. Wówczas okropne zaklęcie ta siła zelżała na tyle że na chwilę mogłem wyrwać się spod władzy tyrana. Zużywając ostatnie resztki energii jaka mi została wysłałem króla i królową w jakieś inne miejsce, ale teraz nie wiem gdzie. Tak naprawę to uratowałem im życie, ponieważ kilka godzin później planeta cała stanęła w płomieniach. Resztki z ocalałych ewakuowała się na sąsiednie planety. Żyją teraz w ukryciu bojąc się o każde jutro.- opowiedział jeszcze raz tę samą historię którą usłyszeliśmy na statku.
- wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Jak tobie udało się przeżyć? - zapytałem.
- Mówiąc szczerze sam nie wiem. Zaraz po tym jak uratowałem waszą rodzinę, wybiegłem z pałacu. Siła, która mnie więziła tyle czasu nareszcie mnie opuściła. Byłem wolny. Jakiś kilometr od pałacu straciłem przytomność na dobre kilka godzin. Gdy się już ocknąłem planeta wyglądała jak po jakieś wojnie nuklearnej. Byłem sam. Nikt poza mną nie został. Planeta istnieje, ale jest martwa. Nie ma w niej kropli po jej dawnej świetności. A to wszystko moja wina.- Powiedział to po czym się rozpłakał.
- On mówi prawdę- oznajmiła profesor Fauna – Gdy weszliście rzuciłam na niego zaklęcie prawdy.
- Chłopcy! Czeka nas nowa misja. A mianowicie odnaleźć waszych rodziców, i przywrócić waszej planecie dawny blask.
- Nikt nie zrobi tego lepiej niż prawowici następcy tronu.

czwartek, 21 stycznia 2016

Mamy nowego Admina!

W naszych szeregach witamy Weronikę Bajera. Odpowiada ona za korektę błędów w publikowanych postach. Powiedz nam coś o sobie.
 Zainteresowanych prosimy o kontakt
siwekadam44@gmail.com

Pozdrawiam
Główny administrator

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 10

Rozdział 10
Na terenie wroga

W obrębie kilometra od Mrocznego Zamczyska niebo było całkowicie zasnute czarnymi chmurami. Szkoła wyglądem przypominała obskurny średniowieczny zamek dryfujący jakieś dziesięć metrów nad ziemią. Przed wejściem do uczelni stał mężczyzna. Z wyglądu miał około trzydzieści lat. Miał czarne długie i lekko przetłuszczające się włosy upięte w koński ogon za pomocą pozłacanej spinki z rubinem w kształcie czaszki.
- Witajcie w mojej szkole. Nazywam się profesor Skalar. Wezwałem was tu ponieważ wiem od waszej przełożonej, że macie moc władania żywiołami. Otóż ktoś zaburzył równowagę sił, które utrzymują wymiar w harmonii.
- Wiemy co się dzieje. - oznajmiłem.
- No no no, kogo my tu mamy... - Usłyszeliśmy niski, tubalny głos jakieś sto metrów od nas - pięcioro strażników sił natury i czarodziej smoków! Na dodatek całkowicie bezbronni. - dodał głos po chwili pauzy.
- Kim jesteś?- Zapytał Charles.
- A Lepiej przygotujcie się do walki. - odpowiedział po czym w Mirona uderzyła błyskawica.
- Nareszcie po szesnastu latach spotykamy się - odezwał się nieznajomy.
- Niech wreszcie dojdzie do walki. - powiedział Charles, po czym przywołał swoją moc. Wtedy my także przemieniliśmy się. Znów miałem na sobie strój czarodzieja. Jednak tym razem wiedziałem co robić. Było to tak jakby to moc instruowała mnie co mam robić.
- Ognista tarcza - powiedziałem i o toczyła mnie ochronna pomarańczowa kula. - Pokaż się! - dodałem po chwili namysłu.
- Z miłą chęcią - odpowiedział głos po czym w podłoże uderzył grom i w tym samym miejscu pojawił się najwyżej dwudziestokilkuletni chłopak. Miał blond włosy i bladą cerę. Bił od niego chłód, a on sam aż kipiał od negatywnej energii.
Kiedy się pojawił poczułem dziwne uczucie, a następnie nawiedziła mnie wizja.
Byłem wtedy jeszcze niemowlakiem. Leżałem, zewsząd dochodziły do mnie odgłosy walki. Moja kołyska stała w wielkiej komnacie, w której ściany były wysadzane drogimi kamieniami. Naprzeciwko mojej kołyski stały jeszcze cztery kołyski, z pewnością należały do moich braci. Po upływie kilku sekund zobaczyłem, jak nad kołyski pochyla się On...
Próbowałem wyrwać się z tej okropne wizji, ale nie mogłem te obrazy ona nadal trwały. Miałem dość Po prostu wyłączyłem się.
W końcu się udało, podniosłem się. Bylem zlany potem, a serce chciało wyskoczyć mi z piersi.
Kiedy opuściłem tarczę Chłopak podleciał do mnie.
- Wiesz kim jestem? Wiesz po co was tu ściągnąłem? Wiesz co się wtedy stało? - zapytał takim głosem jakby miał zaraz się rozpłakać. Strzępy wizji wirowały mi jeszcze w głowie, ale szybko się otrząsnąłem i odpowiedziałem:
- Tak wiem kim jesteś. To ty zniszczyłeś naszą planetę, i walcząc z naszym ojcem dałeś czas mamie, aby nas uratowała, a teraz chcesz się za to zemścić. Masz na imię... Cornelio. - skończyłem swoją wypowiedź.
- Co do tego, że zniszczyłem waszą planetę masz rację, ale nie zabiłem waszych rodziców. I nie zamierzam się na was mścić. Prawda jest taka, że zabrakło mi odwagi, aby zgładzić raz na zawsze króla i królową Donny. I na chwilę przed zniszczeniem waszego świata zabrałem waszych rodziców do świata poza magicznego. Błądzą teraz gdzieś po nim pogrążeni w wiecznym śnie. Tak bardzo ciężko było mi żyć, cały czas próbowałem was znaleźć i powiedzieć wam prawdę. Chcę was prosić o wybaczenie.
- Wow, to chyba naprawdę najbardziej dziwaczna rzecz jaką widziałem. Najpierw facet jakimś cudem zaburza harmonię naruszając siły natury, potem nas atakuje i wyzywa na pojedynek, następnie Andy ma wizję a ty prosisz nas o wybaczenie. Albo to najbardziej naciągana prośba i w rzeczywistości zamierzasz nas zabić, gdy tylko zrobimy o co prosisz, albo to najbardziej szczera zmiana czarnego charakteru tej historii w dziejach ludzkości - podsumował obolały jeszcze po ciosie Cornelia, Miron.
- Najpierw musimy naprawić to co zepsuł, a potem pogadamy o interesach. - skwitowałem naszą rozmowę.
- A teraz do dzieła- zawołał Lex.
- Lex, ty zajmiesz się naszym gościem. Pilnuj go, aby nic nie zbroił - rozkazał Miron.
- Konwergencja strażników sił natury - Naturalna harmonia życia! - Wypowiedzieliśmy zaklęcie używając całą naszą magiczną energię. Teraz w posiadaniu mocy był tylko Lex.
- Zabierzemy go do Porty. Tam zdecydujemy co z nim zrobimy. Obyśmy nie musieli wykorzystać ostatecznego wyjścia. - stwierdził Louis.

W trakcie lotu powrotnego do szkoły dużo rozmawiałem z naszym więźniem, a on cierpliwie wyjaśnił motywy swojej zbrodni. Wyjaśnił nam, że został opętany przez siły magiczne dużo potężniejsze od jego własnych. Okazało się, że Donna to również jego dom. On był tylko marionetką w rękach kogoś, kto posiadał istotne powody, aby zniszczyć niegdyś tak piękne miejsce jakim była nasza planeta.
Znaliśmy nasze korzenie, widzieliśmy naszych rodziców, ale pytań jest coraz więcej. Kto zabił naszych rodziców? Czym kierowała się owa istota niszcząc naszą rodzinną planetę? Czy nasi rodzice rzeczywiście nie żyją?
- Wiecie co?
- Tak Mike?
- Może to tylko przeczucie, ale mam wrażenie, że nasi rodzice żyją. To zupełnie tak jak w tej książce , którą czytałem jakiś miesiąc temu.
- Tak, jesteśmy książętami bez królestwa i dzieciakami, bez rodziców. - Odpowiedziałem.
- Wobec tego musimy odzyskać królestwo, nasz dom, naszych rodziców, nasze dawne życie. - Podsumował Charles.
- Zaraz lądujemy. Wróćcie na swoje miejsca.
Posłusznie usiedliśmy na swoich miejscach. Profesor Fox wylądował za szkołą. i wysadził nas. Powiedział, że ma coś do załatwienia w mieście, ale co to tego się nie dowiedzieliśmy.
- Chodźmy, może pani dyrektor podpowie nam co z tobą zrobić.- powiedział Louis.
- Słusznie, ale najpierw chodźmy do naszego pokoju. musimy coś zjeść. przegapiliśmy porę obiadową. Nasz gość. również dostanie kolację - powiedziałem.
- Myślałem, że jestem waszym więźniem - Odpowiedział nagle Cornelio.
- Na razie nie będziemy cię osądzać. Nie wiemy, czy ci ufać, wiemy natomiast, że możesz być szpiegiem w naszych szeregach, jednak puki co nie zasłużyłeś na to aby być więźniem. Dla nas nie liczy się twoja przeszłość. Dla nas ważne jest to co zrobisz . Twoje czyny przesądzą o twoim losie. Twoja przyszłość nie jest nikomu znana. To ty napiszesz dalszy ciąg swojego życia.- odpowiedziałem.
- A co jeżeli faktycznie jestem szpiegiem? Co jeżeli każą mi was zabić? Znacie mnie od kilku godzin i już mi zaufaliście? - Zapytał zdziwiony. Z jego oczu dało się wyczytać tylko paniczny strach
- Jak już powiedziałem wcześniej to twoje dalsze czyny przesądzą o twoim losie. Nie wiemy jaka jest twoja przeszłość. Nie mamy powodu aby karać cię za to co zrobiłeś. Oczywiście doceniamy to, że po tylu latach wreszcie przyszedłeś do nas i powiedziałeś nam o tym. To był Wielki akt odwagi z twojej strony. Dzięki tobie odkryliśmy siebie na nowo. A co do ciebie to już dawno ci wybaczyliśmy. Najwyższy czas zamknąć ten rozdział twojego życia. Czas abyś zmienił się na lepsze. pora aby ludzie poznali twoje drugie oblicze. Pokaż im, że potrafić zmienić się. Razem pokonamy wszelkie przeciwności losu. Pamiętaj o tym, że nawet w środku nocy jeśli będziesz miał kłopoty będziemy do twojej dyspozycji - powiedziałem.
- Jestem pełen podziwu dla waszej szóstki. Zrobiłem tyle złego, zniszczyłem waszą planetę wysłałem waszych rodziców w niebyt. A wy tak od tak mi wybaczacie?
- Słuchaj koleś wybaczyliśmy ci. Czy to ci nie wystarczy? Jeszcze trochę i zmienimy zdanie i nie wyślemy Cię tam, gdzie ty wysłałeś naszych rodziców. Nie drążmy już tego tematu bo to się robi nudne. Andy od godziny próbuje uzmysłowić ci, że nie do nas należy osądzać ciebie. - Zakończył konwersację Charles.
- Wybacz mu, jest uczulony na takie rozmowy. - powiedziałem do Cornelia.
- Uczulony? Rzygać mi się chce gdy słyszę taką gadaninę. - skwitował Charles.
-Hmm... taka porywczość (...) jeszcze nigdy nie spotkałem się z nią u czarodzieja natury. Ta cecha charakteryzuje raczej strażnika wiatru.
- Co masz na myśli? - Powiedziałem do naszego gościa pokazując drogę do wejścia szkoły.
- To, że charakter twojego brata i jego moce nie pasują do siebie. Zwykle jest tak, że moce są generowane przez odpowiednie cechy charakteru. Porywczość nie należy do gamy cech czarodziejów natury. Jego moce czasami mogą źle działać. - Odpowiedział Cornelio idąc z nami we wskazanym kierunku.
Kilka minut później byliśmy przed gabinetem dyrektorki. Znów to uczucie nas nawiedziło.

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 9

Rozdział 9
Rewelacje Dyrektorki

Następnego dnia obudziliśmy się późnym popołudniem. Wiedzieliśmy, że pojęcie czasu jest tutaj względne, dlatego mój zegarek na ręce pokazywał teraz pierwszą nad ranem zamiast drugą po południu, jaką wskazywał zegar na ścianie w saloniku naszego pokoju. Dzień dla nas nie zaczął się dobrze. Na czarnym dębowym stoliku, przy którym zwykle stało 6 krzeseł - po jednym dla każdego z nas- leżała kartka od pani dyrektor. Wiadomość głosiła, że mamy się zgłosić do jej gabinetu jak tylko będziemy gotowi.
- Kurczę trafić na dywanik do dyrektorki już w pierwszym tygodniu szkoły to nie wróży dobrze. - stwierdził sucho Louis
- Uspokój się Louis. Nie wiem co mogło się stać, ale nie możemy od razu panikować z powodu głupiego wezwania. - próbowałem bezsilnie załagodzić sytuację.
Kiedy się przebraliśmy z piżam do normalnych ubrań na stole samo pojawiło się śniadanie, takie jakie zwykliśmy jeść, czyli miska płatków owsianych na mleku i świeże owoce.
Po posiłku pospiesznie udaliśmy się do gabinetu dyrektorki, wymieniając po drodze wystraszone spojrzenia. Pięć minut później staliśmy już pod drzwiami gabinetu profesor  Fauny. Żaden z nas nie miał odwagi zapukać w masywne mahoniowe drzwi, ale w końcu zdecydowaliśmy się zajrzeć tam i mieć nadzieję, że dyrektorka nie zauważy, że uchyliliśmy drzwi. Niestety nasz plan spalił się na panewce ponieważ gdy tylko spróbowaliśmy je uchylić one zaskrzypiały, a dyrektorka oczywiście to usłyszała i zwróciła się do nas ciepłym, ale i władczym tonem:
- Proszę wejdźcie. Mam dla was misję. Wiem, że jeszcze nie zaczęliście szkolenia, ale wierzę, że sobie poradzicie. – Gabinet dyrektorki był ogromny. Na ścianie po lewej stronie były setki jeśli nie tysiące grubych i cienkich ksiąg. A ściana po prawej była cała lustrem, które powiększało dodatkowo  całe pomieszczenie. Odbijaliśmy się w nim lekko rozciągnięci. Z przodu zamiast ściany było jedno wielkie okno. Nawiasem mówiąc to współczuję woźnej, która musi sprzątać ten gabinet. W rogu za regałami stało wielkie łóżko zaścielone satynową pościelą w kolorze królewskiej purpury. Był na niej naszyty herb szkoły. Obok łóżka stała szafka nocna na której stała świeca. Po środku gabinetu stało malutkie w porównaniu z tym wszystkim biurko dyrektorki. Po naszej stronie stało sześć krzeseł. Na biurku znajdowal się komputer PC, fikuśny kubek z kawą oraz najgrubsza księga  jaką widziałem. Jej okładka była zgniło zielona ze złotymi zdobieniami. Domyśliłem się, że jest to księga przeznaczenia, w której spisane są dokładnie wszystkie dzieje magicznego wymiaru od momentu jego powstania. Próba kradzieży wywołała by niewiarygodny chaos, którego konsekwencją byłby koniec magicznego uniwersum. Była to najpotężniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem, a mimo to nie była przechowywana w żadnym sejfie ani w tajemnym pomieszczeniu. Dyrektorka siedziała za swoim biurkiem popijając swoją kawę i przeglądając jakąś stronę internetową.
- No dobrze, może przejść pani do rzeczy?
- Siły natury zaczęły wymykać się spod kontroli. Tylko wy możecie nimi władać, i przywrócić harmonię, zanim wymkną się całkowicie spod kontroli i unicestwią świat, w którym żyjemy.
- Ale kto spowodował tak silne zakłócenia? - zapytał Mike.
- Nie wiadomo. wiemy tylko, że to czarna magia. Chłopcy, liczę na was. Wiem, że dacie radę.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Mówiąc szczerze to na Ziemi też spotykaliśmy się z podobnymi problemami - powiedział Mike.
- Ziemia stanowi o wiele mniejszy obszar działań. Tutaj kłopoty jednej planety zaburzają działanie magii w całym wymiarze. Wymiar magiczny to pewnego rodzaju zegar. Jeżeli równowaga jakieś planety zostanie zachwiana to cierpi nie tylko ona, ale przestaje działać także magia w innych światach. Mam tu na myśli waszą rodzinną planetę - powiedziała profesor Fauna.
- Ale na Ziemi nie ma magii już od ponad trzystu lat - powiedział Louis.
- Nie chodzi o Ziemię. Nie przyszliście na świat na Ziemi. Pierwszą rzeczą którą się nasuwa na myśl to wasi adopcyjni rodzice. Druga to to, że posiadacie magiczne moce. Trzecia na Ziemi magia nie istnieje już od dawna. Jest tylko jedno wytłumaczenie. Wasi rodzice pochodzili z jakieś planety wymiaru magicznego, a sądząc po mocach jakie posiadacie przynajmniej jedno z nich musiało mieć królewskie pochodzenie.
- Sugeruje pani, że jesteśmy książętami na jakieś planecie tego wymiaru?
- Tak, tak silne moce może zrodzić w sobie tylko osoba o królewskim pochodzeniu. Pozostaje jednak jedno pytanie: Kim są wasi biologiczni rodzice? Możliwe, że misja, jaką macie do spełnienia rzuci nowe światło na tę sprawę, ale puki co przygotujcie się. Profesor Fox będzie was eskortował. Powodzenia - powiedziała profesor Fauna.
Kiedy wyszliśmy z gabinetu dyrektorki zaczęła boleć mnie głowa. Same rewelacje. A już myślałem, że nic mnie nie zaskoczy. Poszliśmy szykować się do misji. Spakowaliśmy trochę jedzenia i wody, oraz wszelkie mapy jakie znaleźliśmy. Dwadzieścia minut później lecieliśmy już w statku szkolnym nad lasem koło szkoły. Wszystko wskazywało na to, że epicentrum zakłóceń znajdowało się nad szkołą profesora Skalara. Tak to była szkoła czarnej magii.

Rozdział 8

Rozdział 8
Liliany

W szkole było mnóstwo innych pokoi. Tylko w naszym korytarzu naliczyliśmy chyba ze czterdzieści wejść. Potem poszliśmy szukać pani dyrektor, ale jej nie znaleźliśmy. minęliśmy tylko kilku profesorów i jedną elfkę chyba też nauczycielkę. Przeszukaliśmy cała szkołę, ale jej nie było.
- Proponuję zapytać któregoś z uczących tu nauczycieli. Oni powinni wiedzieć coś o tym - zasugerował Miron.
- Świetna myśl. Chyba gdzieś widziałem tutaj nauczyciela eliksirów leczniczych. - Odpowiedział Mike po czym odszedł od nas do skrzydła, w którym znajdowały się komnaty nauczycieli oraz osobisty pokój dyrektorki.
Jakieś pięć minut później wrócił Mike prowadząc jednego z nauczycieli.
- Witam!- przywitałem się grzecznie - Przepraszam za mojego brata. Szukamy pani dyrektor. Nie wie pan gdzie ona teraz jest?
- Wiem, jest w jednym z sekretnych pomieszczeń w szkole. Wspominała mi o was. Chciała abym zaprowadził was do niej jak tylko znajdziecie swój pokój.
- Myślałem, że do sekretnych pomieszczeń mają wstęp tylko ci, którzy uzyskali odpowiednie uprawnienia. - stwierdził z słusznością Charles
- To prawda, ale wy już macie odpowiednie uprawnienia. Do tego pokoju mogą wejść tylko ci, którzy osiągnęli pierwszy lub wyższy poziom mocy. Chodźmy już. Profesor Fauna czeka. - odparł nieznajomy nam jeszcze profesor.
Szliśmy wąskim korytarzem wschodniego skrzydła szkoły, kiedy nagle rozwidlił się on na dwoje.
- W lewo. Nazywam się Fox- odparł profesor- Będę was uczył dopiero za rok. Na moich zajęciach nauczycie się, że nie tylko magia się liczy i nauczycie się jak odwracać zaklęcia. Jest to jedno z najważniejszych zagadnień w naszym życiu.
- No cóż do tej pory żyliśmy w przekonaniu, że magia istnieje tylko w naszej wyobraźni, więc nie stanowi to dla nas większego problemu.- Stwierdził Louis
- Magia ułatwia życie w wielu jego dziedzinach. Po pierwszym roku nie będziecie umieli się bez niej obejść, a czarodziej musi umieć zakamuflować swoją moc przed tymi, którzy jej nie posiadają.
- Ale po co ją kamuflować?- zapytał Charles.
- Po to aby wam jej nie wykradziono. No doszliśmy na miejsce.- odrzekł profesor Fox
Stanęliśmy przed dwu skrzydłowymi drzwiami z czarnego drewna i mosiężną klamką. Opatrzone były plakietką “J. K. Rowling- Harry Potter”
- To jest wejście do świata Harry’ego Pottera. Tam znajdziecie panią dyrektor- Powiedział profesor
- Że co?! - Zapytaliśmy chórem
- W tym korytarzu znajdują się wejścia do świata wszystkich książek jakie napisano.- odpowiedział ze stoickim spokojem profesor Fox. Na naszych twarzach malowało się zdziwienie.
W momencie kiedy nauczyciel skończył mówić w drzwiach do sekretnego świata stanęła dyrektorka a profesor nagle zniknął. Domyśliłem się, że się teleportował.
- Dobrze, że już jesteście. Mam dla was niespodziankę. Wyjdźmy przed szkołę. Powiedziała prof. Fauna niczego nie wyjaśniając. Następne 20 minut spędziliśmy w milczeniu kierując się ku kryształowemu holowi a następnie wyszliśmy na skwer przy szkole. Przed wejściem czekały na nas malutkie stworzonka .
- Witajcie w Porcie - Powiedziała pani dyrektor, po czym przedstawiła krótko naszych małych przybyszów.
- To są Liliany - duchy lasu. Są naszymi sprzymierzeńcami. Co roku kilkoro naszych najsilniejszych uczniów łączy się z nimi. Ta więź jest nierozerwalna i wieczna.. W tym momencie podleciał do mnie jeden z nich.
- Nazywam się Płomyk.- Powiedział to po czym ogarnęła nas dziwna siła. Wytworzyła się między nami więź. Podobnie stało się z resztą. Charles połączył się z duszkiem o imieniu Dąb, Louis połączył się z Kupido, Mike połączył się z Twittem, Miron połączył się z Zefirkiem, a Lex połączył się z największym z nich- Dragonem. Ceremonia połączenia była najbardziej ekscytującym wydarzeniem tego dnia. Po całym zamieszaniu wieczorem zorganizowano wielką imprezę.

Rozdział 6 i 7

Ponieważ rozdział szósty jest bardzo krótki postanowiłem dodać także siódmy.

Rozdział 6
Powrót do domu

- Zdaliście test. Przeszliście pierwszą transformację i z tego co widziałam jesteście strażnikami żywiołów. Pamiętajcie, to wasze moce utrzymują świat w Harmonii. Jeżeli ta równowaga zostanie zachwiana może to wpłynąć nie tylko na wasze moce ale i na wasze zdrowie.
- Dobrze, będziemy o tym pamiętali - powiedział Mike.
- Wracajcie do domu. Jutro was czeka przeprowadzka do kampusu. Ja muszę przydzielić wam pokoje. Macie jakieś życzenia?
- Czy możemy mieszkać w szóstkę? Wszyscy w jednym pokoju? - zapytał Miron.
- Zobaczę co da się zrobić. Potrzebujecie czegoś jeszcze?
- Fajnie by było mieć sale zaklęć.- powiedział Lex.
- Używanie magii poza salami zajęć jest zakazane! Chyba, że macie test lub ktoś was atakuje.
- Jak mamy wrócić do domu?- zapytałem.
- Wasze moce się ujawniły, a więc możecie się teleportować. Pomyślcie o miejscu w którym chcecie się znaleźć i wypowiedzcie nazwę swojej mocy.
Chwile później pani dyrektor powróciła do szkoły i zostaliśmy sami. Każde z nas pomyślało wtedy o naszym domu. I zaczęliśmy się powoli przymierzać do powrotu. Najpierw Charles krzyknął:
- Natura!- i zniknął owiany wirem z liści.
Drugim młodzieńcem który krzyknął swoją moc był Miron :
- Wiatr! - i zniknął w tornadzie o małej sile.
Jako trzeci krzyknął Louis :
- Woda! - znikając w wodnym wirze.
Po nim krzyknął Mike :
- Ziemia! - i zniknął wciągnięty przez grunt pod jego nogami
Jako ostatni krzyknąłem ja :
- Ogień! - i zostałem otoczony przez kopułę płomieni a kilka sekund później byłem w kuchni w naszym domu, gdzie była reszta naszej paczki, a rodzice byli w trakcie wykonywania czynności codziennych,  mama  gotowała obiad, a tata czytał gazetę.

Rozdział 7
Przeprowadzka do Porty

Następnego dnia w wstaliśmy bardzo wcześnie. Pakowaliśmy już ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy. Byliśmy naprawdę szczęśliwi, ponieważ wracaliśmy do świata, do którego należeliśmy od zawsze. Oczywiście nie mogliśmy zapomnieć o naszych opiekunach, ponieważ wiele im zawdzięczamy.
- Pora już ruszać zaraz przyjdzie pani dyrektor. - Ponaglił nas tata.
- Już kończymy. Zostało tylko kilka rzeczy do spakowania.- Od krzyknąłem.
Za pięć minut miała zjawić się dyrektorka aby nas zabrać do szkoły. Zapinałem właśnie swoją walizkę, kiedy usłyszałem, że już czas. Zdjąłem więc kurtkę z krzesła przy biurku i zszedłem na dół, gdzie czekali na mnie już moi bracia gotowi do drogi.
- Przejdziemy przez między wymiarowy tunel, zbyt niebezpieczne byłoby rozdzielać się, zwłaszcza, że wy nie umiecie jeszcze dość dobrze kontrolować mocy. - oznajmiła dyrektorka, która chwile po moim zejściu prze teleportowała się do nas - tunel otworzy się tylko na minutę, wiec przejdziemy całą grupą - dodała po chwili namysłu
- Tak jest! - odpowiedzieliśmy chórem.
Dyrektorka wypowiedziała odpowiednie zaklęcie, którego wymowa była tak skomplikowana, że jej nie zapamiętałem.
- Złapcie się za ręce. Może trochę trząść! - poinstruowała nas prof. Fauna
Do tunelu najpierw wrzuciliśmy walizki po czym sami tam weszliśmy. Ja wolałem zamknąć oczy, ponieważ po ostatniej podróży tym sposobem nie czułem się najlepiej.
Tunel przypominał zjeżdżalnię po której zjeżdżało się z prędkością co najmniej ponad dźwiękową, tak aby trafić do miejsca docelowego jeszcze w tej samej chwili, w jakiej się wyruszyło,pomimo, że tunel był poza czasem i przestrzenią.
Tak jak przypuszczałem po opuszczeniu tunelu dopiero po chwili całkowicie odzyskałem zmysł orientacji.
- Wasz pokój znajduje się we wschodnim skrzydle uczniowskim. - oznajmiła prof. Fauna gdy weszliśmy na skwer przy szkole.- Możecie iść go obejrzeć, ale nie siedźcie tam zbyt długo. Chciałabym oprowadzić was po reszcie pokoi znajdujących się na terenie naszej placówki.
- W szkole jest mnóstwo pokoi. Jak znajdziemy ten właściwy?- zapytał Miron
- Pokój dostosowany jest do waszych potrzeb. Drzwi do pokoju otworzą się tylko wtedy, gdy będziecie wiedzieć ,że to ten jedyny, niepowtarzalny pokój, Musi on odzwierciedlać miniaturę waszego dotychczasowego życia.
- Skąd mamy wiedzieć, że to ten jedyny, skoro drzwi do niego będą zamknięte?
- słuszna uwaga Mike. Kieruj się sercem - odpowiedziała dyrektorka - Aha pożegnajcie się z rodzicami. Już na nich czas.- dodała ze smutkiem.
- Wiemy, że to dla was niełatwe. Pamiętajcie jednak, że zawsze możecie poprosić o kilka dni wolnego i przyjechać do nas. Będziemy za wami tęsknić.- powiedziała mama i weszła do portalu
- Bez was dom nie będzie już taki sam. - dodał tata, po czym wszedł do tunelu i przejście zamknęło się.
- No dobrze. Idźcie i odszukajcie wasz pokój. - Powiedziała dyrektorka, widząc nasze miny.
- Hej! -zagadał Mike- Przecież jesteśmy czarodziejami. nie z takimi problemami dawaliśmy sobie radę.
-Nie oto chodzi. Po prostu to ''boli''. Rozłąka boli, i chociaż wiem, że robię to dla własnego dobra to... - urwał Louis kiedy weszliśmy do holu szkoły, który był naprawdę śliczny. Cały wykonany z kryształów i najróżniejszych innych materiałów, za które człowiek na Ziemi musiałby zbankrutować aby to kupić.
-Robi wrażenie! - powiedział w pół krzyku
- Co? Tylko tyle? To miejsce jest olśniewające, przepiękne , pełne przepychu, dosłownie skarbiec świata! - Miron
- Jeżeli to miejsce to dla ciebie skarbiec świata, to poczekaj aż zobaczysz resztę wymiaru Miron
- No dobra poszukiwania pokoju mogą chwile potrwać, więc lepiej już chodźmy. - Popędziłem resztę.
- Andy ma rację chodźmy - powiedział Charles
Poszukiwania pokoju trwały jakieś dwadzieścia minut, ale kiedy weszliśmy do niego od razu poczuliśmy się jak w domu. Pokój był cudowny, na ścianie głównego pokoju wisiały nasze zdjęcia a na regale stojącym przy oknie stały wszystkie nasze książki, ubrania leżały już w szafach a puste walizki leżały w specjalnej szafie do tego przeznaczonej. Z głównego pokoju wychodziło jeszcze sześć drzwi, za którymi kryły się nasze sypialnie. Były one mniejsze, przy oknie stało biurko, a na nim przybornik na artykuły biurowe. Po przeciwnej stronie stało małe łóżko obok na szafce nocnej leżały laptopy z dostępem do internetu. To było coś naprawdę niesamowitego. Kiedy wróciliśmy do salonu zauważyłem że na ścianie zachodniej widnieje nasz plan zajęć na cały tydzień. Układał się tak:

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 5

Rozdział 5
Objawienie mocy

Kilka godzin później, kiedy już mieliśmy wszystko co jest potrzebne poszliśmy na miejsce spotkania z opiekunami. Jakież było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy prof. Faunę. Wiedzieliśmy, że jest coś nie tak.
- Cześć! Co się stało?
- Dzieci, ponieważ wasze moce jeszcze się nie ujawniły nie jesteście bezpieczni w magicznym wymiarze.
- Ale co zrobić aby nasze moce się ujawniły?
- Aby moce się objawiły i abyście przeszli transformację magia najpierw musi całkowicie was wypełnić. Innymi słowy musicie uwierzyć w siebie. Kiedy już to się stanie tylko bardzo silne uczucie np. strach, euforia albo szczere wyznanie komuś PRAWDZIWEJ miłości wyzwoli potężną energię w was zgromadzoną i odmieni wasze serca na zawsze.
- A później jak przywołać moc?
- Po przejściu pierwszej transformacji będziecie mogli korzystać z mocy do woli. Jednak pamiętajcie że w waszym przypadku musicie to zrobić wszyscy razem, inaczej nic z tego nie będzie.
- A Lex? Co z nim?
- Lex już przeszedł transformację. Proszę wezwij swoją moc.
W tym momencie w okuł Lex 'a pojawiła się powłoka, kilka sekund później, powłoczka opadła i pojawił się lex w swoim stroju
- No dobrze – powiedziała dyrektorka- Chodźcie za mną. Przygotowałam dla was mały test , dzięki któremu wasza pewność siebie wzrośnie. Ale pamiętajcie, że będę czuwać nad wszystkim.
Poszliśmy za dyrektorką, a rodzicom daliśmy trochę gotówki i posłaliśmy na zakupy.
Po około 30 minutach marszu, znaleźliśmy się na polanie w lesie blisko miasta.
- Pamiętacie co mówiłam o pierwszej transformacji?- zapytała pani profesor
- Jasne. Może ją wywołać tylko silne uczucie i pewność siebie.- odpowiedział Mike
- Bardzo dobrze. Oto wasze zadanie :
Na tej polanie rosło wiele gatunków roślin. Jeden z nich na skutek klątwy stał się szczególnie złośliwy i atakował tutejszych mieszkańców. Ponadto pochłania magię, dlatego bardzo ciężko jest zneutralizować działanie zaklęcia. Waszym zadaniem jest odwrócić klątwę i przynieść jeden okaz na dowód. Rośliny pojawią się dokładnie w południe.
- Ale do południa zostało tylko 20 minut! - krzyknąłem .
- Wiem o tym, na waszym miejscu przestała bym panikować i zebrała całą siłę woli.- powiedziała po czym zniknęła. Czekaliśmy i czekaliśmy. Sekundy zlewały się w minuty, minuty w godziny i tak dalej. Byliśmy bardzo zdenerwowani, ale i pewni, że poradzimy sobie. W końcu pojawiły się te rośliny. Lex natychmiast się przemienił i ustawił kopułę ochronną.
- Te roślinki(...) znam je. To Cligo Rudis Caput. Tak naprawdę nie jest groźna. Wystarczy tylko, że okażemy odwagę. Urok sam zostanie odwrócony. - powiedział Charles po czym po raz pierwszy przeszedł transformację. Jako czarodziej natury otrzymał zielony jednoczęściowy strój małe skrzydełka w kształcie liści klonu a na głowie miał złoty diadem.. Jego moce opierały się głównie na magicznym pyle.
- Powrót do natury!- Wypowiedział zaklęcie i kwiaty przestały być agresywne. Jednak klątwa nadal działała .
Teraz ja przeszedłem transformację. Pod tą powłoką dzieją się naprawdę cudowne rzeczy. Pomarańczowy strój pojawił się nagle . Skrzydła wyrosły, ale do poruszania nimi nie używałem mięśni, lecz siły umysłu. Zamiast diademu nad moją głową pojawił się płomień. Pozostali też już przeszli swoje transformacje. Aby odwrócić skutki klątwy postanowiliśmy rzucić po jednym zaklęciu leczącym
- Naturalna Flora!
- Ogniste życie!
- Skalna odporność!
- Wietrzna melodia!
- Wewnętrzny rytm życia!
- Połączona moc strażników żywiołów - Zaklęcie życia. - wypowiedzieliśmy zaklęcie
Udało się. Klątwa została odwrócona i w tym momencie zjawiła się prof. Fauna. Wiedzieliśmy już jak się bronić.

Rozdział 4

Rozdział 4
Decyzja i jej konsekwencje

Nie będę was zanudzał naszą rozmową. Powiem tylko, że doszliśmy do porozumienia. Ponieważ wiedzieliśmy, że jeżeli nie nauczymy się panować nad naszymi mocami może nawet nas to zabić. Nie była to łatwa decyzja, ale ostatecznie postanowiliśmy rozpocząć naukę. Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe, ponieważ nasze moce jeszcze się nie ujawniły i do tego czasu w magicznym wymiarze jesteśmy bezbronni. Została jeszcze jedna kwestia – Jak to powiedzieć naszym opiekunom?
Kiedy kilka minut później znaleźliśmy się w domu opowiedzieliśmy rodzicom o naszej rozmowie w parku i o decyzji jaką podjęliśmy. Wysłuchali nas nie zadając pytań.
- Wiemy, że nie jest to dla was łatwa decyzja, ale wierzę, że dobrze to przemyśleliście, dlatego szanujemy wasz wybór, ale nie pozwolimy wam stąd obejść, do puki nie zobaczymy tego świata – powiedział tata, kiedy skończyliśmy.
- Lex czy jest to możliwe?
- Osoby niemagiczne mogą wejść do naszego świata tylko w wyznaczone dni, ale nic się nie stanie, jeśli nie dotkniecie bariery anty magicznej. Poczekajcie tu. Pani dyrektor na pewno wam wszystko wyjaśni.
Powiedział to po czym teleportował się do szkoły. Wrócił piętnaście minut później, ale nie był sam. Obok niego stała młoda kobieta najwyżej po trzydziestce. Miała blond włosy, a jej zielone oczy spoglądały na nas srogim spojrzeniem. Na sobie miała zieloną suknię i niebieskie buty na obcasie. Z uszu wystawały małe kolczyki w kształcie złotych listków. Na szyi miała naszyjnik zrobiony z ususzonych lian na który nawleczona była perła.
- To jest profesor Fauna jest dyrektorką szkoły czarodziejek i czarodziejów na Scholanet.
- Witamy Panią w naszych skromnych progach.
- Och proszę się odprężyć. Przybyłam tu tylko po to, aby objaśnić państwu działanie naszej instytucji, jaką jest Porta.
- Wobec tego proszę zacząć swoją opowieść- powiedział tata po czym usiadł wygodnie.
- Porta jest szkołą dla czarodziejek i czarodziejów, osób które chcą zgłębiać tajniki pozytywnej magii Oprócz naszej placówki na Scholanet działa jeszcze jedna szkoła Mroczne Zamczysko. Ta szkoła jest przeznaczona dla czarownic i czarnoksiężników, osób które do swoich zaklęć wykorzystują negatywną energię. Dyrektorem tamtejszej szkoły jest profesor Skalar. Zakładam, że wasze dzieci chcą należeć do grupy czarodziejów. Aby dostać się do naszej szkoły musicie przejść jeden test wstępny- Test bariery anty magicznej. Nie ma potrzeby składać jakiś formularzy. To jest zbędne. Wasze dane zostaną pobrane od was później. Aby zaliczyć pierwszy rok musicie przejść transformacje.
- A czy możemy zobaczyć tę szkołę?- Zapytał tata.
- Nie widzę takiego problemu który by na to nie pozwalał. Najpierw jednak wasze dzieci muszą przejść za barierę . Dopiero wtedy ją zdejmę.
- No to pora się zapisać, Chodźcie! -Krzyknąłem, nie mogąc doczekać się tego co tam zobaczę
- Ale jak się tam dostać? Nie umiemy się teleportować. - Stwierdził z słusznością Mike.
- Spokojnie. Otworzę dla was między wymiarowy tunel. Zaprowadzi on was przed kopułę bariery.- Powiedziała dyrektorka, po czym wypowiedziała zaklęcie i otworzyło się przejście.
Kiedy przeszliśmy przez portal ukazała się nam łąka na której stał przepiękny biały budynek. Musiała to być nasza szkoła. Wokół jej roztaczała się półprzezroczysta bańka, która zapewne była tą zaporą o której mówili Lex i profesor Fauna.
Kiedy już wszyscy przeszliśmy przez barierę dyrektorka zdjęła ją, tak jak obiecała. Nasi rodzice mogli wejść na teren szkoły i dokładnie ją sobie obejrzeć.
- Ogłaszam koniec naboru uczniów na bieżący rok szkolny. Przyjęci mają zgłosić się do sekretariatu szkolnego celem wpisania się na listę. Jutro zostaną przydzielone wam pokoje. - Oznajmiła dyrektorka i weszła do szkoły. Za nią zaczęła się tworzyć długa kolejka.
- Kiedy przybędą uczniowie starszych klas? - zapytałem Lex'a.
- Za tydzień rozpoczyna się nauka i pierwsze lekcje, ale ten tydzień pierwszoroczni mają na zapoznanie się z nowym miejscem.
- Hej, a może wyskoczymy do miasta- Zaproponował Charles
- Świetny pomysł. Nic nam tak dobrze nie zrobi jak trochę zakupów. Poza tym nie mamy jeszcze książek.
- Rodzice powiedzieli, że możemy jechać. Później do nas dołączą. Mamy się spotkać przy słupie słonecznym na placu głównym.
Po kilku chwilach namysłu wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy na zakupy.

Rozdział 3

Rozdział 3
Poznajemy prawdę

Kika dni później Lex leżał jeszcze w łóżku. Mama nie pozwalała mu się ruszać z miejsca, do póty, do puki nie wydobrzeje. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy z Lex'em. Rozmawialiśmy wtedy o magii i o naszej przyszłości. Dzięki niemu poznaliśmy słodki smak magii. Dowiedzieliśmy się jakimi mocami władamy. Lex powiedział również, że szkoła umożliwi nam rozwój naszych mocy, a późniejsze transformacje umożliwiają zwiększenie siły zaklęć rzucanych przez nas.
Kiedy nadszedł następny dzień Lex już całkowicie wrócił do pełni sił. Na śniadanie mama zaserwowała nam omlety i bekon. Potem wyszliśmy do parku, dokładnie tam gdzie się poznaliśmy.
- Kiedyś także Ziemia wchodziła w skład magicznego wymiaru. Pochodziło z niej wielu słynnych czarodziejów i czarodziejek, ale magia zniknęła z tej planety jakieś tysiąc lat temu. Stała się ona mrocznym i zapomnianym miejscem. Nawet na dzisiejszych mapach jej nie ma. Kiedyś było to piękne i szczęśliwe miejsce.
-To prawda, że wymiar magiczny ma mroczną stronę?- Zapytałem
- Niestety tak. Powstanie mrocznej czarnej magii wymusiło powstanie szkół dla czarownic i czarnoksiężników. Za utrzymanie harmonii między dobrą a złą magią odpowiada Drzewo Życia. Nasze szkoły są oddalone od siebie o około kilkaset kilometrów. Jest tak dlatego, że spotkanie się któregokolwiek z nas z czarownicą grozi totalnym chaosem i destrukcją. Jednak żadna ze stron nigdy nie odmówi pomocy zaatakowanej placówce i udziela wsparcia. Podpisywany jest chwilowy rozejm.
- A tak w ogóle to jakie my mamy moce?- zapytał Mike
- Andy ty masz moc ognia, Mike ma moc ziemi, Louis to woda, Miron panuje nad wiatrem a Charles posiada moce natury i koordynuje moc waszych zaklęć. W sumie jesteście najpotężniejszymi czarodziejami jakich widział świat, ale jeżeli nie nauczycie się panować nad waszymi mocami może ona wymknąć się spod kontroli. Mogłaby wtedy przeciwstawić się wam i was unicestwić. Dlatego tak ważne jest abyście jak najszybciej zaczęli szkolenie. Udajcie się ze mną na Scholanet i wstąpcie do szkoły czarodziejów.
- Ale jak? Ne złożyliśmy żadnych podań ani nic takiego? Zaprotestował Miron, który po raz pierwszy odważył się odezwać do Lex'a
- Spokojnie. Wystarczy, że przejdziecie „Egzamin Wstępny”. Porta jest otwarta dla każdego, kto posiada jakiekolwiek moce magiczne i chce je rozwijać. Rok szkolny zaczyna się za kilka dni, ale uczniowie już teraz zmierzają do szkoły.
- Lex, musimy to przemyśleć. Nasi rodzice... Nie możemy od tak sobie nagle wyjechać z miasta. Poza tym niektórzy z nas jeszcze nie ukończyli szkoły. Tyle spraw trzyma nas tutaj na ziemi- odpowiedziałem
Rozumiem wasze lęki i wątpliwości, ale pamiętajcie o jednym kiedy już zaczniecie naukę nie będzie odwrotu.
Dobrze o tym wiemy - odpowiedział Mike.
-Ja myślę że powinniśmy zacząć to szkolenie. Pamiętajcie, że jak nasze moce wymkną się nam spod kontroli będziemy w nie lada opałach.
- Musimy się naradzić. Lex ty też musisz nam odpowiedzieć na jeszcze kilka pytań usiedliśmy pod drzewem i zaczęliśmy dyskusję. Kiedy skończyliśmy było bardzo późno. W międzyczasie zjedliśmy zawartość piknikowego koszyka, który dała nam mama.

Rozdział 2

Rozdział 2
Magia, to nie MIT?!

Kiedy kilka minut później mama krzyknęła, że Lex się ocknął natychmiast zszedłem na dół i pobiegłem do salonu. Reszta rodzeństwa oraz nasi opiekunowie już tam byli. Lex był bardzo słaby.
- Myślę, że powinien go obejrzeć lekarz. Jest bardzo potłuczony i posiniaczony. Nie wiem czy nie ma jakiś złamań, albo poważniejszych urazów wewnętrznych. Poza tym jest mocno wycieńczony po tej „walce”. Puki co musi porządnie odpocząć i odzyskać siły. Ktoś wie skąd on jest?- Zapytała mama kończąc swoje sprawozdanie z badań jakie wykonała.
- Pochodzi z odległej planety o nazwie Drago. I uprzedzając wasze komentarze na ten temat powiem wam, że sprawdziłem te informację. Planeta istanieje. To jest jedyne we wszechświecie królestwo, w którym udało się wyhodować i oswoić smoki. Każdemu jej mieszkańcowi przypisywany jest jedno zwierzę, a więź, która tworzy się między smokiem a jego właścicielem jest wieczna i nierozerwalna. Te smoki utrzymują planetę w harmonii Planeta pod względem topografii i klimatu przypomina Ziemię, a dzięki licznej grupie roślin z rodzaju jasnotowatych tam występujących w skład atmosfery wchodzi również tlen i woda, które umożliwiają rozwój życia na tej planecie.
- No, no... Jestem pod wrażeniem. Jeszcze nikt spoza mojej planety nie znał tylu informacji o niej co ty. Jeśli chodzi o to skąd się tu wziąłem to jest to historia bardzo prosta. Padłem ofiarą ataku, podczas gdy zmierzałem na planetę szkół magii – Scholanet. Zostałem zmuszony do przymusowego postoju i walki przeciwko tym złośliwym stworzeniom. Całą resztę już znacie. Gdyby nie wasze dzieci pewnie już dawno leżałbym w grobie. Dziękuję wam za uratowanie mi życia.
- Tak, tak, tak, wszystko ładnie pięknie i tak dalej, ale SMOKI, MAGIA, INNE PLANETY, WYMIAR MAGICZNY?? To przecież nie istnieje. Czy myślisz, że ci w to uwierzę na słowo? Takie rzeczy trzeba udowodnić.- Powiedział tata z dużym powątpiewaniem.
- Tato, nie teraz Lex jest teraz bardzo osłabiony. Musi odpocząć. Czas na dowody jeszcze przyjdzie. - Odpowiedziałem.
- Mam jeszcze kilka słów do powiedzenia. Nie muszę udowadniać swojego magicznego pochodzenia używając mocy Wystarczy to!
Lex podniósł rękę i powoli odchylił kołnierz swojej bluzki. Na szyi miał znamię w kształcie smoka. Kiedy już zrozumieliśmy o co mu chodzi zakrył owe znamię, a my właśnie wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że też posiadamy takie znamiona i mimowolnie każdemu z naszej piątki podniosła się ręka i dotknęliśmy szyi dokładnie w tym samym miejscu, w których były znamiona. Właśnie wtedy magia „wdarła się” do naszych serc. Rozpoczął się dla nas nowy rozdział życia – życia pełnego przygód, czarów, i nowych przyjaźni.

Strażnicy Natury - Rozdział 1

Rozdział 1
Świat jakiego nie znasz

Cześć!
Jestem Andy. Mam szesnaście lat . Pochodzę z małego miasta Portland. Mieszkam tam z czwórką rodzeństwa(Charles'em, Mike'm, Louis'em, Miron'em) i przybranymi rodzicami. Tylko tyle zdradzili nam nasi opiekunowie. Chcielibyśmy wiedzieć trochę więcej, ale rodzice mówią, że sami musimy odkryć prawdę, mówią, że jesteśmy wyjątkowymi braćmi, ale my jak na razie jesteśmy zwykłą paczką braci zaadoptowanymi przez policjanta i pielęgniarkę, która dorywczo prowadzi sklep z perłową biżuterią. Tyle jeżeli chodzi o rodziców.
Ja i moi bracia jesteśmy jednakowi, pomimo różnicy wieku. Wysocy, szczupli blondyni, z ciemniejszymi refleksami gdzie nie gdzie. Zazwyczaj nie są ułożone w jakieś wyszukane fryzury, ponieważ ciężko jest nam je doprowadzić je do porządku, zważywszy na to, że sięgają nam do ramion. Na szyjach mamy znamiona w różnych kształtach.  Nosimy popielate luźne koszulki i czarne dżinsy. Kiedy wychodzimy zakładamy białe buty sportowe.  Różnimy się tylko charakterami. Każdy nasz dzień zaczyna się dokładnie tak samo - Od miski płatków owsianych z owocami.

Tego dnia w miejskim parku miał się odbyć doroczny festyn. Jest on organizowany z okazji kolejnych rocznic założenia miasta. Postanowiliśmy się na niego wybrać. Byliśmy nastawieni na duże tłumy, drogie bilety i ogrom dobrej muzyki, jednak to, co zastaliśmy przeszło nasze Najśmielsze oczekiwania. W parku panowała absolutna cisza, nikogo nie było, nawet scena nie była rozłożona.
- Może festyn został przeniesiony w inne miejsce, lub termin uległ zmianie? Stwierdził Charles
- Nie Charles festynu nie ma i najprawdopodobniej nie będzie.- odpowiedziałem.
Postanowiliśmy rozejrzeć się jeszcze trochę po parku i wrócić do domu, jednak nim zdążyliśmy cokolwiek innego zrobić usłyszeliśmy tak silny huk, że fala dźwiękowa zdołała przesunąć nas o kilka centymetrów. Natychmiast udaliśmy się na miejsce, skąd dochodziły te dziwne odgłosy, a odnalezienie go było łatwe ponieważ znad niego unosił się kłąb czarnego dymu który po kilku sekundach ułożył się w napis ,,Potrzebuję pomocy" .
Na miejscu ujrzeliśmy chłopaka mniej więcej w naszym wieku walczącego z dziwnymi stworkami Ubrany był w błękitny jednoczęściowy strój, na głowie miał złoty diadem, jego czarne włosy układały się w dość wymyślną fryzurę, i myślę, że żaden z tutejszych fryzjerów nie dał by rady jej powtórzyć  a z pleców wyrastały mu przeźroczyste skrzydła. Rzucał zaklęcia, których efektem były różnokolorowe kule ognia i światła, ale te stworki były najwyraźniej odporne na magię.
- Chłopaki musimy coś zrobić!- zaopiniował Mike.
- Zgoda, ale co?- zapytałem.
- Chwyćcie za gałęzie I kamienie, może te stworki nie są odporne na ciosy fizyczne.
Zrobiliśmy jak kazał. Kiedy nieznajomy chłopak rzucał zaklęcia my chwyciliśmy za kamienie I gałęzie. I w tym momencie nas zauważył.
- Świetlna Tarcza!- krzyknął I w około niego pojawiła świetlista złota kopuła osłaniająca go od potworków.
- Szybko! Pod kopułę. Tam wam nic nie grozi. -rozkazał czarodziej
- Jesteśmy tu aby ci pomóc, nie dlatego że coś nam grozi. Chyba wiemy jak pokonać te stworki. Ty musisz tam siedzieć. Po twoich ciosach ich liczba wzrasta niczym kiepska promocja dwa w cenie jednego w supermarkecie.
- Nie będę siedział bezczynnie, podczas gdy wy narażacie za mnie życie.
- Ale to jedyne wyjście. Tylko cios fizyczny może je zlikwidować. Magia tu nam nie pomoże.
- Wobec tego ja też obędę się bez magii. - Powiedział to po czym zrzucił strój czarodzieja I oczom naszym ukazał się zwykły ziemski chłopak ubrany w białą bluzkę , dżinsy i sportowe buty. Chwycił on gałąź i użył jako maczugi na trzech stworkach.
Stworki zniknęły i nic więcej się nie wydarzyło. W ten sposób rozprawiliśmy się z nimi w niecały kwadrans.
Kiedy już było po wszystkim usiedliśmy w cieniu drzew i odpoczywaliśmy po ciężkiej walce. Dziwnym zrządzeniem losu po bitwie nie było żadnych śladów. Nawet jednej dziurki.
- Co to za stwory? - Zapytałem poznanego chłopaka.
- To leśne gnomy. Zwykle są bardzo spokojne, ale te ewidentnie ktoś na mnie nasłał. Przepraszam, że was w to wciągnąłem.
- Żartujesz?! Gdyby nie nasza szybka interwencja zginąłbyś. Lepiej zostań tu i odpocznij.
- Naraziłem was na niebezpieczeństwo. Mogły coś wam zrobić.
- Najważniejsze jest to, że wyszedłeś z tego cało.
- A tak w ogóle to mam na imię Lex, Pochodzę z odległej planety Drago. i... - Nie skończył, ponieważ stracił przytomność.
- Musimy zabrać go do domu. Mama będzie wiedziała jak mu pomóc. Niech najpierw wezmą go Mike i Charles, potem cię zmienię Mike. Charles zastąpi mnie a Mike'a zastąpi Louis.
Kiedy doszliśmy do domu położyliśmy Lexa na sofie w salonie. Mama Natychmiast położyła mu na głowie zimny kompres i zaczęła cucić jakimiś olejkami o silny migdałowym zapachu.
- Idziemy się napić i coś zjeść. Zawołaj nas jak tylko się ocknie. Powiedziałem do mamy po czym wyszliśmy z salonu, ale ja zamiast iść do kuchni poszedłem do siebie do pokoju i usiadłem na łóżku rozmyślając jakie miał szczęście Lex, że byliśmy w pobliżu.


Hej, Ty!

Zatrzymaj się na chwilę i poczytaj moje opowiadania. Jeśli ci się spodoba, zostaw komentarz. A jeśli nie, to daj znać, co mam zmienić. Za udostępnienia również będę wdzięczny. Jednocześnie proszę Cię
Nie utrudniaj mi zadania i nie kopiuj moich tekstów. Jeśli już musisz kopiować, podaj, że są one mojego autorstwa!
Postaram się, aby posty pojawiały się w miarę regularnie, ale nie obiecuje gruszek na wierzbie, więc czasami opóźnienie może się pojawić. 
Moją działalność pisarką traktuję jako hobby. Nie pobieram z tego tytułu żadnych opłat, więc dostęp do moich publikacji jest całkowicie za darmo. 
Życzę miłej lektury!
Pozdrawiam
Adam

P.S. Zapraszam do współpracy. Zainteresowanych proszę o kontakt siwekadam44@gmail.com