niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 9

Rozdział 9
Rewelacje Dyrektorki

Następnego dnia obudziliśmy się późnym popołudniem. Wiedzieliśmy, że pojęcie czasu jest tutaj względne, dlatego mój zegarek na ręce pokazywał teraz pierwszą nad ranem zamiast drugą po południu, jaką wskazywał zegar na ścianie w saloniku naszego pokoju. Dzień dla nas nie zaczął się dobrze. Na czarnym dębowym stoliku, przy którym zwykle stało 6 krzeseł - po jednym dla każdego z nas- leżała kartka od pani dyrektor. Wiadomość głosiła, że mamy się zgłosić do jej gabinetu jak tylko będziemy gotowi.
- Kurczę trafić na dywanik do dyrektorki już w pierwszym tygodniu szkoły to nie wróży dobrze. - stwierdził sucho Louis
- Uspokój się Louis. Nie wiem co mogło się stać, ale nie możemy od razu panikować z powodu głupiego wezwania. - próbowałem bezsilnie załagodzić sytuację.
Kiedy się przebraliśmy z piżam do normalnych ubrań na stole samo pojawiło się śniadanie, takie jakie zwykliśmy jeść, czyli miska płatków owsianych na mleku i świeże owoce.
Po posiłku pospiesznie udaliśmy się do gabinetu dyrektorki, wymieniając po drodze wystraszone spojrzenia. Pięć minut później staliśmy już pod drzwiami gabinetu profesor  Fauny. Żaden z nas nie miał odwagi zapukać w masywne mahoniowe drzwi, ale w końcu zdecydowaliśmy się zajrzeć tam i mieć nadzieję, że dyrektorka nie zauważy, że uchyliliśmy drzwi. Niestety nasz plan spalił się na panewce ponieważ gdy tylko spróbowaliśmy je uchylić one zaskrzypiały, a dyrektorka oczywiście to usłyszała i zwróciła się do nas ciepłym, ale i władczym tonem:
- Proszę wejdźcie. Mam dla was misję. Wiem, że jeszcze nie zaczęliście szkolenia, ale wierzę, że sobie poradzicie. – Gabinet dyrektorki był ogromny. Na ścianie po lewej stronie były setki jeśli nie tysiące grubych i cienkich ksiąg. A ściana po prawej była cała lustrem, które powiększało dodatkowo  całe pomieszczenie. Odbijaliśmy się w nim lekko rozciągnięci. Z przodu zamiast ściany było jedno wielkie okno. Nawiasem mówiąc to współczuję woźnej, która musi sprzątać ten gabinet. W rogu za regałami stało wielkie łóżko zaścielone satynową pościelą w kolorze królewskiej purpury. Był na niej naszyty herb szkoły. Obok łóżka stała szafka nocna na której stała świeca. Po środku gabinetu stało malutkie w porównaniu z tym wszystkim biurko dyrektorki. Po naszej stronie stało sześć krzeseł. Na biurku znajdowal się komputer PC, fikuśny kubek z kawą oraz najgrubsza księga  jaką widziałem. Jej okładka była zgniło zielona ze złotymi zdobieniami. Domyśliłem się, że jest to księga przeznaczenia, w której spisane są dokładnie wszystkie dzieje magicznego wymiaru od momentu jego powstania. Próba kradzieży wywołała by niewiarygodny chaos, którego konsekwencją byłby koniec magicznego uniwersum. Była to najpotężniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem, a mimo to nie była przechowywana w żadnym sejfie ani w tajemnym pomieszczeniu. Dyrektorka siedziała za swoim biurkiem popijając swoją kawę i przeglądając jakąś stronę internetową.
- No dobrze, może przejść pani do rzeczy?
- Siły natury zaczęły wymykać się spod kontroli. Tylko wy możecie nimi władać, i przywrócić harmonię, zanim wymkną się całkowicie spod kontroli i unicestwią świat, w którym żyjemy.
- Ale kto spowodował tak silne zakłócenia? - zapytał Mike.
- Nie wiadomo. wiemy tylko, że to czarna magia. Chłopcy, liczę na was. Wiem, że dacie radę.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Mówiąc szczerze to na Ziemi też spotykaliśmy się z podobnymi problemami - powiedział Mike.
- Ziemia stanowi o wiele mniejszy obszar działań. Tutaj kłopoty jednej planety zaburzają działanie magii w całym wymiarze. Wymiar magiczny to pewnego rodzaju zegar. Jeżeli równowaga jakieś planety zostanie zachwiana to cierpi nie tylko ona, ale przestaje działać także magia w innych światach. Mam tu na myśli waszą rodzinną planetę - powiedziała profesor Fauna.
- Ale na Ziemi nie ma magii już od ponad trzystu lat - powiedział Louis.
- Nie chodzi o Ziemię. Nie przyszliście na świat na Ziemi. Pierwszą rzeczą którą się nasuwa na myśl to wasi adopcyjni rodzice. Druga to to, że posiadacie magiczne moce. Trzecia na Ziemi magia nie istnieje już od dawna. Jest tylko jedno wytłumaczenie. Wasi rodzice pochodzili z jakieś planety wymiaru magicznego, a sądząc po mocach jakie posiadacie przynajmniej jedno z nich musiało mieć królewskie pochodzenie.
- Sugeruje pani, że jesteśmy książętami na jakieś planecie tego wymiaru?
- Tak, tak silne moce może zrodzić w sobie tylko osoba o królewskim pochodzeniu. Pozostaje jednak jedno pytanie: Kim są wasi biologiczni rodzice? Możliwe, że misja, jaką macie do spełnienia rzuci nowe światło na tę sprawę, ale puki co przygotujcie się. Profesor Fox będzie was eskortował. Powodzenia - powiedziała profesor Fauna.
Kiedy wyszliśmy z gabinetu dyrektorki zaczęła boleć mnie głowa. Same rewelacje. A już myślałem, że nic mnie nie zaskoczy. Poszliśmy szykować się do misji. Spakowaliśmy trochę jedzenia i wody, oraz wszelkie mapy jakie znaleźliśmy. Dwadzieścia minut później lecieliśmy już w statku szkolnym nad lasem koło szkoły. Wszystko wskazywało na to, że epicentrum zakłóceń znajdowało się nad szkołą profesora Skalara. Tak to była szkoła czarnej magii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz