poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział 27

Rozdział 27
Walka


Mój strój nie zmienił się zbytnio, ale zamiast płomienia nad głową miałem coś w rodzaju miedzianej zbroi, tylko że lżejsza, a zamiast skrzydeł miałem płetwę grzbietową.
- Oceanix! - Krzyknęła Timena i również przywołała swoją moc oceanow. Trwało to zaledwie ułamek sekundy i już było obok mnie. nie ukrywam, że jej obecność dodaje mi sił. Znaliśmy się dopiero kilkanaście minut, a już bardzo się do siebie przywiązaliśmy
- Dokąd płyniemy? - zapytała niby od niechcenia
- Poczekaj. - Powidziałem, po czczym spróbowałem odnaleść magiczny ślad Płomyka - Powinniśmy płynąć na północ
- No to w drogę. Aha, lepiej trzymaj się powierzchni wód. Im głębiej tym więcej niebezpieczeństw.
- Dobrze, nie martw się. Nie z takich opresji wychodziliśmy cało.
- Tak ale jesteś tu sam. A twoi bracia nie mogą pomóc ci przez barierę czasu.
- Hej, przeciez mam ciebie. Co złego moze nas spotkać?
- Mam skłamać czy powiedzieć prawdę?
- Powiedz prawdę. - poprosiłem
- No to wszystko. Począwszy jeży morskich na drapieżnych rybach i wulkanach podwodnych kończąc
- Bez przesady. Jak groźny może być taki jeżyk?
- Te jeże żywią się ludzką krwią. w dodatku ich ślina zawiera środek znieczulający, który jest dla nas zabójczy. - powiedziała, i zapadło długie milczenie. Dopływaliśmy właśnie do jakieś rafy, kiedy poczułem silne ukłucie w stopie.
- Timeno, coś mnie ukuło w stopę. Możesz to sprawdzić.
- Dobrze, ale obiecaj nie krzyczeć. ja już wiem co to jest.
- Szybciej. wyjmij to. Boli...
- Już już. to tylko strzała morska. nic ci nie będzie. ale przydał by się ktoś z mocami leczącymi
- No to klops. Tylko Charles potrafi leczyć
- Może moja siostra coś wskóra, ale sprowadzenie jej nie będzie takie łatwe. Po ostatnim zaklęciu zostalo mi mało mocy.
- Zaraz, a może przewodnicy mogą coś pomóc. Pudełko przewodnika!
- Jestem Auron. W czym mogę ci pomóc?
- Potrafisz leczyć?
- Tylko małe i średnie urazy, ale zobaczę co da się zrobić. Pokaż mi to.- Powiedział mój przewodnik. W przeciwieństwie do Skeniego Auron potrafi mówić, więc komunikacja nie stanowi większego problemu.
- To rana po strzałce wodnej. Zaraz będzie dobrze - powiedział po czym, po czym zasklepił rane jakimś bezgłośnym zakleciem. Nawet najmniejszy ślad nie został.
- Proszę, to tkwiło w twojej nodze. - powiedziała Timena i wręczyła mi cienki patyczek pokryty delikatną warstwą mojej krwi.
- Kiedy mi to wyjęaś? Nawet nic nie poczułem
- No widzisz. Najważniejsze, że w porę ją zauważyliśmy. I że nie jest zielona.
- Czy było by źle gdyby to była zielona strzałka wodna?
- Najpewniej już byś nie żył. Są pokryte silną neurotoksyną, która sparaliżowała by cię w kilkanaście sekund, a po upływie minuty umarł byś
- Wobec tego miałem naprawdę wielkie sczęście.
- No dobrze. Strzałki to jeden z elementów obrony, więc musimy być już bardzo blisko. Następna puapka może nie być już taka łatwa do przejścia.
- Hej. Spójrz tam. To chyba wierze zamku.
- A i owszem. To zamek - więzienie z kilkoma podziemnymi komnatami.
- Oni są tam. Wyczuwam ich. Możesz sprowadzić tutaj resztę naszej paczki. Bariera osłaniająca jest za silna dla tylko naszej dwójki.
- Nie mogę. Nie odzyskałam jeszcze mocy po ostatnim zaklęciu.
- Nie zapominajcie o nas. - Nagle wyłaniają się z pudełeczek nasi przewodnicy Trytonix.
- Auron
- Sirene!
- Dobrze was znowu widzieć. - Powiedziala strażniczka Timeny
- Mnie jeszcze nie znasz. Jestem Andy. Jeden z zaginionych książąt Donny. To zaszczyt móc cię poznać.
- Czy możecie użyczyć nam swojej mocy? - zapytała Timena
- Nie, ale możemy pomóc zniszczyć barierę Mamy wystarczająco mocy, ale żeby było jeszcze łatwij sprowadzimy tu innych przewodników.
- Ok. Poszukajmy centralnego punktu kopuły. To jest jej najsłabsze miejsce.
- Tak jest!-
- Kropla Lawy!
- Wizualizacja Czasu!
- Przeniesienie!
-Tam! Jest. Cała moc w tamten punkt! - Powiedziałem wskazując na szczyt ukazującej się na chwilę kopuły.
- Jeszcze nie. Zaczekajmy na resztę.
- Nie ma potrzeby. Już są. Spójż tam
- Tak i to nie tylko przewodnicy. Dziewczyny i twoi przyjaciele.
- To jesteśmy w komplecie.
- Użyjcie Trytonixu! - Pouczyła ich Timena
- Może ja im pomogę. Natchnienie Mocy! - wypowiedziałem zaklęcie po czym skierowałem jego moc na czwórkę moich braci. Zaczęli transformować.
- Wodna natura!
- Wyjący wiatr
- Piaszczysta plaża
- Oceaniczne Prądy
Ich stroje różniły się tylko kolorami, ale ich moc była większa niż pod czas podstawowej transformacji
- Szybko! Trzeba to zniszczyć.
- Koniecznie. Ale lepiej oszczędzajcie moc. Ja to zrobię.
- Nie. To zbyt niebezpieczne. Zrobimy to razem. Konwergencja zużywa dużo mniej mocy, więc nic nam nie będzie
- Smocze objęcia
- Waleczne wodorosty
- Kropla Lawy
- Podwodny wir
- Piaszczyste jezioro
- Powódź
- Świetlista burza
- Wieczna pożoga
- Pieczęć Neptuna
- Grad meteorytów
- Liściasty gaj
- Czarna dziura
- Połączenie Przewodników: Naznaczenie
- Mega zaklęcie: Atak czarodziejów - powiedział Charles i ze wszystkich naszych rąk wystrzeliły fioletowe strumienie mocy skierowane w jeden punkt. Kopuła pękła rozleciała się w drobny mak. Okazało się, że to pod nią byli uwięzieni nasi przyjaciele. Lecz kiedy chcieliśmy ich uwolnić, rozpętało się prawdziwe piekło. Zostaliśmy otoczeni przez gigantyczne elektryczne meduzy, którymi dowodzili dwa Chłopcy miej więcej w naszym wieku, ale na pierwszy rzut oka widać było, że nie są do nas przyjaźnie nastawieni.
- Proszę, proszę najpotężniejsi czarodzieje Magicznego Wymiaru, a nie potrafią rozgromić bandy galaretek
-Kim jesteście. Nie ma was a liście gości. - Powiedział Louis
- Louis to nie czas na żarty. - Odpowiedziałem
- Mały ma rację. Wasz los jest przesądzony - dopowiedział jeden z napastkików
- Mały? Już ja wam dam 'Małego'! Już po was! - powiedziałem ze wściekłością - Wrząca Lawa! - Wypowiedziałem zaklęcie, ale przy celowaniu chybiłem o kilka milimetrów, dzięki czemu napastnik miał tylko lekko nadpaloną grzywkę
- Oh, lepiej popracuj nad celem - wycedził przez zęby ten w którego celowałem.
- Wybaczcie. Musimy się naradzić jak to rozegrać aby szkody były jak najmniejsze. - Powiedział Lex, który mimo napiętej sytuacji zachował powagę
- Hmm.. po dłuższym zastanowieniu odpowiedź brzmi 'nie'!
- Hej przed każda bitwą lub wojną jest tzw. narada wojenna.
-Raczę poinformować szanownego pana śpiocha, że wojna już się zaczęła - odezwał się drógi z wrogów
- Ups... wobec tego proponuję pojedynek. najsilniejszy z nas przeciwko najsilniejszemu z was.
- Przykro mi. Pertraktacje zakończone. Promień ciemności - powiedzieli napastnicy celując w nas
- Smocze łuski! Ostre pazury! - wypowiedział zaklęcie Lex
- Zapora anty magiczna!
- A niech to licho. Są odporni na magię.
- Zaraz! Coś mi przyszło do głowy- powiedział Charles. - Pamiętacie jak poznaliśmy Lex'a?
- Jasne. Chyba już wiem o co ci chodzi. Chcesz ich pokonać bez użycia magii. Dobrze myślę? - zapytał Louis
- Ooo zaskoczyłeś mnie. Jednak masz jakiś tam użytek z tych twoich szarych komórek r11; zadrwił Charles
- Hej! To nie pora na wygłupy. Chyba, że chcecie zostać usmażeni. - Oznajmiłem stanowczym tonem lekko ironizując.
- Nie mamy broni r11; zauważył Lex
- Owszem mamy, Wrząca Lawa! - wypowiedziałem zaklęcie i z moich rąk wystrzeliło w wodę kilkanaście strumieni lawy, która szybko zastygła tworząc poręczne maczugi.
- No nie! To się nie dzieje! - wrzasnął jeden z nich - Ty mały nędzny szczurze. Już po tobie!
- Jak mnie Nazwałeś?
- Och racja! Jesteś Nikim. NIKIM!
- Może i jestem nikim, ale nie jestem sam. W przeciwieństwie do was ja mam przyjaciół, z resztą bardzo potężnych. Razem w końcu uda nam się pokonać zło.
- Coś ty wymyślił, Andy?
- Lex, proszę was o zaufanie. a teraz weźcie to. - Powiedziałem wręczając każdemu każdemu z nich po maczudze.
- Zwariowałeś? One na lądzie potrafią ważyć kilka ton, a co dopiero w wodzie.
- W cale nie są tak ciężkie. Te maczugi wykonane są ze specjalnego rodzaju skał, które da się podnieść tylko siłą woli.
- No dobra. czeka ich ostry łomot.
- Nie ciesz się tak szybko mój drogi. Fizyczna tarcza!
- Świetnie! Teraz oprócz zaklęć są odporni na ciosy fizyczne. Jak ich teraz pokonać?
- Tarcza fizyczna w przeciwieństwie do magicznej nie jest tak odporna. Każdy cios ją osłabia.
- Mike ma rację. Te tarcze nie wytrzymają kiedy skierujemy na nie grad pocisków. Smocze Pazury. - powiedział Lex kierując swoje zaklęcie na tarcze przeciwników.
- trzy, dwa..., jeden Teraz! - Powiedział Charles kiedy tarcze pękły. Ruszyliśmy do ataku. W pierwszej chwili nasi wrogowie byli lekko zdezorientowani i zaskoczeni ale szybko się pozbierali i zdołali odeprzeć pierwszy atak jednak ich błędem było skierowanie całego swojego ataku na mnie. Reszta grupy zyskała wtedy trochę czasu i okrążyła tych dwoje nie dając szansy na ucieczkę. wróg został pokonany szybko i skutecznie. Nikt nam już nie zagrażał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz