poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział 2

Rozdział 2
Ludzie genetycznie modyfikowani


Kiedy się nowa dziewczyna się ocknęła była bardzo słaba. Jej puls był ledwie wyczuwalny. Jej śniada cera była teraz trupio blada. Ginęła w oczach.
- Jest mocno odwodniona. - powiedziała Aura obojętnym głosem. - jeśli szybko nie damy jej czegoś do picia umrze w ciągu kilku do kilkunastu godzin. - szybko pobiegłem do namiotu i ze zgrzewki wyjąłem jedną butelkę wody. Kiedy ją jej podałem zaczęła łapczywie pić walcząc o każdą kroplę płynu. Kiedy po mniej niż minucie butelka była pusta odrzuciła ją na bok i rzuciła się na ściółkę.
- Jestem Paula.
- Witaj, musisz teraz odpocząć. Jesteś wyczerpana. - powiedziała Aura.- Omal nie zginęłaś pierwszego dnia.
- Te niedźwiedzie. One były straszne.
- Jakie niedźwiedzie?
- Te ze strony gór w strefie zimowej. Zaczęły mnie gonić. Musiałam uciekać. To było straszne.
- Strefa zimowa powiadasz? r11; Aura zamyśliła się po czym zawołała Gabriela - Jest coraz bardziej niebezpiecznie. Nowa mówi, że w strefie zimowej są niedźwiedzie. Trzeba by to sprawdzić. Beniaminie, ty zostaniesz z Paulą. Opiekuj się nią do naszego powrotu. W razie kłopotów w moim plecaku jest raca. Jeśli ją odpalisz to wrócimy. - Powiedziała troskliwym głosem po czym oboje odeszli na zachód. Ja i Paula zostaliśmy sami. Pomyślałem, że powinna się zdrzemnąć, ale odmówiła. Jakaś godzina upłynęła, kiedy do obozu przyszedł następny zawodnik. Szedł od południa, więc zauważyliśmy go dopiero jakieś sto metrów od nas. Miał czekoladową skórę i burzę czarnych jak węgiel loków na głowie. Nosił ten sam strój co my. Na fioletowym plecaku miał wypisaną purpurową piątkę. Był równie poturbowany co Paula, ale był silniejszy. Kiedy podszedł do mnie przywitał się i przedstawił
- Cześć, jestem Nicholas - jego głos był niski, ciepły bardzo przyjemny dla ucha.
- Benjamin, miło mi poznać.
- Co zamierzasz?
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?
- Pytam o to, czy będziesz patrzył biernie jak my się zabijamy, czy też będziesz walczyć?
- Ach o to pytasz. - O tych sprawach nie mogłem mówić otwarcie więc przeszedłem na łącze telepatyczne. O dziwo dostrojenie się do jego umysłu było zaskakująco łatwe. - Nie zamierzam ani patrzeć na to, jak się zabijacie, ani zabijać nikogo. Wraz z dwójką innych uczestników i chyba tą dziewczyną szykujemy małą niespodziankę dla organizatorów. - W tej chwili Paula się ocknęła była blada i wystraszona. Jej oddech był płytki i szybki. Szybko złapała się za brzuch i wydala z siebie okrzyk bólu, wzięła jeszcze jeden wdech i straciła przytomność. Z nią było coś mocno nie w porządku. Najpierw te niedźwiedzie, teraz to osłabienie i ciągłe omdlenia, no i jeszcze te bóle... Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłem... Jej brzuch stanowił jedną większą okrągłą bańkę, podczas, gdy reszta ciała była normalna. Paula była w ciąży, i zaczęła rodzić. Nie było czasu na zastanawianie się. Szybko pobiegłem do swojego namiotu i ze stoiku Aury wyciągnąłem racę. Wyszedłem na powietrze i wystrzeliłem po czym nastąpił okres oczekiwania. Jestem pewny, że jeszcze dziesięć minut temu nie miała tej bańki zamiast brzucha i nie była w ciąży, ale ciąża oznacza dziecko, a dziecko tutaj oznacza kłopoty. Wielkie kłopoty. Pomyślałam.
Na powrót Aury i Gabriela musieliśmy czekać dobre dwadzieścia minut, w czasie których Paula co chwila z bólu traciła i odzyskiwała przytomność. W końcu jednak nasi zwiadowcy wrócili do obozu. Aura natychmiast podbiegła do nas, aby sprawdzić, o co chodzi. Dobrze wiedziała jak odebrać poród. Po godzinnej akcji było już po wszystkim. Paula urodziła zdrową dziewczynkę, niestety sama była tak wycieńczona porodem, że zmarła, jak tylko Aura przecięła pępowinę.
- Matka odpadła z gry. Zmarła przy porodzie, a to oznacza, że zwycięzcą jest noworodek. Jutro przyjdą by nas wymordować. - Powiedziała Aura
Mięła noc. Nic się nie wydarzyło. No może z wyjątkiem tego, że na naszych śpiworach leżały listy o następującej treści:

Benjaminie,
Dziecko nie może być zwycięzcą gry, ponieważ się ona jeszcze nie zaczęła. Jego nieoczekiwane narodziny dodatkowo opóźniły start . Macie dodatkowy dzień spokoju. To jest dobra wiadomość
A zła jest taka, że śmierć Pauli zmusiła organizatorów do wyznaczenia dodatkowego zawodnika na miejsce tej dziewczyny. Rozpoznacie go po charakterystycznym niebieskim stroju. Musicie uważać. Pod żadnym pozorem nie wolno wam go zabić. Nie będziecie mieć też z nim kontaktu telepatycznego.
Dziecko złóżcie w białej porcelanowej kołysce , którą organizatorzy ustawili po środku obozu. Nie martwcie się. Będzie bezpieczne. Nic mu nie grozi.
Zwykle bywa tak, że na drugi dzień po umieszczeniu was na wyspie my fundatorzy możemy wam uchylić rąbka tajemnicy, jednak nie ma was wszystkich jeszcze w obozie, no i jeszcze trzeba dostarczyć tego nowego. Damy wam dobrą radę. Idźcie lepiej poszukać reszty. Na pewno jeszcze są żywi.
Powiedzieć mogę tylko że w tym roku gra będzie mieć dwoje zwycięzców. Benjaminie, nie oczekuj ode mnie, że będę w stanie zagwarantować ci zwycięstwo. Żaden fundator nie może tego zrobić, ale organizatorzy są łaskawi. W jednym roku ułaskawili całą grupę zawodników, ponieważ widzieli, że są dobrze zorganizowani, i zależy im na przetrwaniu, ale nie chcieli się zabijać. Byli tak ze sobą zżyci, że organizatorzy mieli związane ręce. Jedno ratowało drugie z opresji. Byli bardzo silni.
No nic. Nie pozostaje mi nic jak tylko życzyć tobie i wam powodzenia
Twój fundator ,
Jurij Konieczny

List od fundatora podniósł mnie trochę na duchu. Przynajmniej wiedziałem, że organizatorów można w jakiś sposób złamać.
Kiedy wyszedłem na dwór faktycznie na środku obozu stała mała biała kołyska, a w niej leżała nowo narodzona dziewczynka, którą karmiła właśnie Aura. Dziecko było bardzo spokojne.
W tym momencie zza drzew wyłonił się chłopiec mający góra czternaście lat. Miał na sobie czarny strój zawodnika. Był bardzo wystraszony. Jego brązowe oczy mówiły dosłownie wszystko. Miał ciemne włosy koloru blond graniczącego z czernią.
- Jestem Mat. - Odezwał się nagle cichy wystraszony głosik w mojej głowie i wszyscy stanęli jak sparaliżowani.
- Jakim cudem odezwałeś się telepatycznie do nas wszystkich? - spytała zdziwiona Aura
- To proste. Jestem niemy. Jakoś muszę się z wami muszę się porozumiewać, a zakładam, że nikt z tutaj zgromadzonych nie umie migać. - znów odezwał się w mojej głowie głosik.
-Łącze telepatyczne zużywa masę energii. Dziwię się, że jeszcze stoisz na nogach.
- Spokojnie, mam zaprogramowane mniejsze zużycie energii na telepatię.
- Zaprogramowane? Jak to?
- Siadajcie zaraz wam wszystko opowiem. Każde z nas pochodzi z Linii genetycznie zmodyfikowanych ludzi tak zwanych GMH* . Zostaliśmy zaprogramowani tak, aby naszym życiowym celem stało się przetrwanie. Dlatego nie pamiętacie własnej przeszłości. Nigdy jej nie mieliście. Stworzyli was ludzie - ci prawdziwi. I mają nad wami władzę. Przynajmniej dopóki żyją.
-Zaraz. Wybacz ale w jakim sensie jesteśmy modyfikowani genetycznie i CO, MY NIE JESTEŚMY LUDŹMI?! - Wypaliłem zdenerwowany
- Spokojnie. Już wyjaśniam. Jesteście modyfikowani w tym sensie, że jesteście przystosowani genetycznie do panujących na Ziemi warunków i jest jeszcze jeden ekstra skutek uboczny. Możecie dowolnie zmieniać swoją formę bytu. Tak dla przykładu ja mogę zamienić się w słonia, ale czy to mi się tu przyda...?
- Zaraz a w ogóle skąd ty to wiesz? - Spytała spokojnie Aura.
- Błagam nie każcie mi tego mówić!
- GADAJ!
- No dobra. Sami tego chcieliście. Jestem współorganizatorem tej pożal się boże gry a w zasadzie jej pierwszych trzech edycji. Stąd moja wielka wiedza na wasz temat. Pracowałem nad tobą Benjaminie. Wiesz, że potrafisz się zamienić w megasokoła?
- W jakim sensie mega?
- Bo jesteś po przemianie pięć razy większy niż naturalnie występujący sokół.
- A jak dokonać przemiany?
- Pamiętasz srebrny pakuneczek z twojego plecaka? Zawiera substancję, która w kontakcie z twoim DNA powoduje zmianę. Działa jedną dobę i możesz wtedy dowolnie zmieniać postać. Co do reszty nie pracowałem nad wami. Przykro mi. Nie wiem w co się zmieniacie.
- Zaraz, momencik. Skoro jesteś współorganizatorem to jesteś człowiekiem z krwi i kości. Jakim cudem możesz dokonać przemiany? - Zapytał Nicholas
- Poddałem modyfikacji swoje DNA. Teraz jestem z wami. Mamy już dość ludzi, aby mieć "Dziedziców" naszej cywilizacji. Oto przed wami ostatnia edycja gry "Wyspa Zwycięzców"
Mam zamiar wyprowadzić stąd jak największą liczbę z was. - Z tymi słowy na umyśle wstał i udał się do lasu. Nam pozostało jedynie rozmyślać nad naszym losem. To ci dopiero. Mamy zapewnić ciągłość cywilizacji ludzkiej będąc jednocześnie przez nich kontrolowanym. Mogą z nami zrobić wszystko. Dosłownie wszystko.


__________________________
*GMH  Modyfikacja skrótu GMO (Genetic Modified Humans)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz