poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11

Rozdział 11
Zaklęcie prawdy

- Wejdźcie. Czekałam na was. Znam sprawę waszego przyjaciela. Istotnie zniszczył waszą planetę i usunął z niej waszych rodziców, ale ich nie zabił. Tak wasi rodzice żyją, ale niestety nie wiem, gdzie oni są. Ich płomienie magii nadal płoną, ale jeśli się nie pospieszymy zgasną raz na zawsze. Ich magia zniknie z powierzchni tego świata.
- Czy to znaczy, że jest jeszcze szansa na uratowanie mojego wuja? - zapytał Cornelio z nowa nadzieją w głosie.
- Nasi rodzice to twoje wujostwo? - zapytałem zdziwiony.
- Tak Nasi ojcowie to bracia.- oznajmił.
- To dlaczego zniszczyłeś nasz dom ? Chciałeś zabić naszych rodziców? Nic do siebie nie pasuje. Myślałem że ich kochałeś.- zapytałem.
- Bo tak było. Już wam opowiadałem o tym, że coś albo raczej ktoś mną zawładnął. To było okropne. Ta siła zmuszała mnie do niszczenia wszystkiego i zabijania każdego kto wejdzie mi w drogę. W pewnym momencie dotarłem do bram pałacu. W głębi duszy wiedziałem, że muszę wyrwać się spod tej władzy . Pokonałem strażników i tu o dziwo nie zabiłem, lecz zamroziłem . Wdarłem się do sali tronowej. Wasi rodzice spojrzeli na mnie bardzo zdziwieni zdołali wypowiedzieć wtedy tyko moje imię. Wówczas okropne zaklęcie ta siła zelżała na tyle że na chwilę mogłem wyrwać się spod władzy tyrana. Zużywając ostatnie resztki energii jaka mi została wysłałem króla i królową w jakieś inne miejsce, ale teraz nie wiem gdzie. Tak naprawę to uratowałem im życie, ponieważ kilka godzin później planeta cała stanęła w płomieniach. Resztki z ocalałych ewakuowała się na sąsiednie planety. Żyją teraz w ukryciu bojąc się o każde jutro.- opowiedział jeszcze raz tę samą historię którą usłyszeliśmy na statku.
- wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Jak tobie udało się przeżyć? - zapytałem.
- Mówiąc szczerze sam nie wiem. Zaraz po tym jak uratowałem waszą rodzinę, wybiegłem z pałacu. Siła, która mnie więziła tyle czasu nareszcie mnie opuściła. Byłem wolny. Jakiś kilometr od pałacu straciłem przytomność na dobre kilka godzin. Gdy się już ocknąłem planeta wyglądała jak po jakieś wojnie nuklearnej. Byłem sam. Nikt poza mną nie został. Planeta istnieje, ale jest martwa. Nie ma w niej kropli po jej dawnej świetności. A to wszystko moja wina.- Powiedział to po czym się rozpłakał.
- On mówi prawdę- oznajmiła profesor Fauna – Gdy weszliście rzuciłam na niego zaklęcie prawdy.
- Chłopcy! Czeka nas nowa misja. A mianowicie odnaleźć waszych rodziców, i przywrócić waszej planecie dawny blask.
- Nikt nie zrobi tego lepiej niż prawowici następcy tronu.

2 komentarze:

  1. trochę mi to przypomina historię z sam wiesz jakiej bajki :)
    ale ciekawe jak to się potoczy dalej :)
    błagam tylko nie 3 złe wiedźmy czy coś :D
    a tak to jest nawet spoko, trochę głupio że bratanek głównych bohaterów zaatakował ich planetę, ale chociaż dobrze że nie zabił ich rodziców

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka mała informacja special for you mam dwia pomysły, ale jeszcze nwm jak to rozegram. No i rozumiem... Krótki rozdział to krótki komentarz

    OdpowiedzUsuń